Witajcie!
Tak, tak, wiem...
Znów stąd na krótką chwilę zniknęłam.
Tak, tak, wiem...
Znów stąd na krótką chwilę zniknęłam.
Ale nic nie dzieje się bez przyczyny - na szczęście moja przyczyna jest bardzo pozytywna i wcale nie mam jej za złe, że pojawiła się w moim życiu - o czym napiszę niebawem.
Dziś czułam zupełnie inną potrzebę jeśli chodzi o publikację po dłuższej nieobecności na blogu, a mianowicie mam dla Was pierwszą część z cyklu :
Listy niedokończonych kochanków
Życzę Wam przyjemnej lektury.
Marta Laura Rz.
Dziś czułam zupełnie inną potrzebę jeśli chodzi o publikację po dłuższej nieobecności na blogu, a mianowicie mam dla Was pierwszą część z cyklu :
Listy niedokończonych kochanków
Życzę Wam przyjemnej lektury.
Marta Laura Rz.
Drogi Vincencie!
Wtapiam się
ponownie w dźwięki muzyki, stary, dobry Cave – nigdy nie wyproszę go i nie
pozbędę się z mojego serca. Ciekawe czy tak samo będzie z Tobą.
Ewidentnie ktoś rzucił na mnie klątwę, z
której nie mogę samodzielnie się wydostać.
Ile jeszcze musi minąć sekund, minut, dni, nocy, świąt, pór roku i
lat abym mogła z prawdą w oczach przyznać, że przeszłość została zakopana razem
z Twoimi słowami.
Zamiast
wykorzystywać mój mało zobowiązujący wiek i próbować , smakować, testować,
wariować do utraty tchu ja nadal jestem w tym samym punkcie, w którym jesienne
liście w parku padały nam do stóp podczas powrotów do osobnych mieszkań zaraz
po tym jak filozofia karmiła nasze umysły.
Zapach
jaśminu i skórki od pomarańczy po butelce do wina nie jest już tak oczywisty
jak kiedyś, butelka została wyrzucona- jaśmin nie.
Każdy
wieczór smakuje jak białe, półsłodkie wino, które zostawiło cierpki posmak na
wytartych, lekko czerwonych od szminki ustach.
Tak naprawdę
to nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam pomalowane usta na czerwono.
Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam
ale gdy teraz o tym myślę, to powód jest dość oczywisty, choć nie był wcześniej
dość świadomy.
Używam
obecnie wszystkich odcieni jakie są możliwe na moich ustach prócz tej
cholernej, piekielnej, podniecającej czerwieni.
Nie mogę się
oprzeć, a raczej coś we mnie nie może się oprzeć i składa na moje barki senne
wspomnienia, przypomina się w ciągu dnia zupełnie bez okazji, a ja czuję się
jakbym odbywała karę za miłość.
Nigdy nic
bardziej oczywistego prócz dotyku, lepkich słów i spojrzeń nie miało miejsca
-to tak jak ukryty mobbing w pracy ; niby nic się nie dzieje, a jednak.
Zostałam
równie hojnie obdarowana, co i wyskubana do ostatniej kropli pewności siebie i
własnej kobiecości, teraz nie czuję tej kobiecości.
Cokolwiek
ubiorę, jakkolwiek pomaluję, jakąkolwiek fryzurę dobiorę i jakiejkolwiek
książki nie przeczytam jestem jak ziarnko piasku na pustyni.
Nie mogłabym
nawet nazwać siebie cieniem – jestem niewidzialna, umykam gdzieś, między
samochodem, a chodnikiem, z walizką lub bez, z zakrytymi oczyma i ustami, wolę
się schować, nie czuję potrzeby wyłażenia na wierzch sama ze sobą.
Mogłabym tak
wymieniać i wymieniać wszystkie te chwile, słowa, myśli, noce i dnie , które
ukształtowały we mnie poczucie bycia nie wystarczająco dobrą i godną Twojej uwagi ale to dość kiepska
forma terapii.
Teraz tylko
stabilizacja realizmu w połączeniu z bezradnością trzyma mnie w ryzach, więc po
co tłumaczyć to wszystko od nowa?
Niech sen
przyniesie Ci coś ciekawszego niż moje odbicie w tafli Twoich oczu.
Ja usnę z
nadzieją, że i mi przyśni się coś lepszego niż letnia polana, pachnąca lasem i
kołnierzykiem od Twojej koszuli.
Twoja i zarazem niczyja L.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz