czwartek, 25 maja 2017

Wielki test panowania nad negatywnymi emocjami – czyli jak być totalnym optymistą przez 7 dni.

Ostatni czas nie jest dla mnie łatwym czasem, wciąż życie kładzie mi kłody różnego kalibru pod nogi, prywatnie i zawodowo wznoszę się na przemiennie w górę i w dół, przez tą wieczną sinusoidę popadam ze skrajności w skrajność , brakuję mi stabilności która ogarnęłaby ten cały burdel w którym się znajduję , a co za tym idzie zdecydowanie przyznaję się przed samą sobą, że brakuje mi w tym wszystkim niepoprawnego optymizmu.



Przesypiając kolejne, słoneczne popołudnie pod rząd (jedna mądra osoba kiedyś mi powiedziała, że sen nie sprawi,iż twoje problemy znikną ale wydadzą się one mniejsze) krótko po przebudzeniu stwierdziłam,że nie może to dłużej tak trwać, bo prześpię większość mojego życia zdecydowałam się na wykonaniu na samej sobie pewnego rodzaju testu.
Postanowiłam przez siedem dni być optymistką. W jakimś stopniu nią jestem ale nie na tyle aby mimo danej sytuacji, która mnie gryzie bądź przytłacza docenić piękno natury zza szyby samochodu podczas trasy czy też radować się zapachem popołudniowej kawy przy śpiewie ptaków i błogiej ciszy lasu.



Wciąż staram się pracować nad sobą, a co za tym idzie żyć w zgodzie ze swoimi przekonaniami więc czemu mam nie spróbować zmienić swojego nastawienia do otaczającej mnie rzeczywistości..?

Optymizm(z łac.optimum najlepiej) – pogląd filozoficzny, według którego istniejący świat jest najlepszy z możliwych i racjonalnie urządzony, a życie jest dobre, można więc osiągnąć w nim szczęście i doskonałość moralną. Podkreśla stosunek do życia, w którym świat postrzegamy przede wszystkim jako pozytywne miejsce, jako coś dobrego.
Optymiści generalnie postrzegają ludzi i zdarzenia jako dobre. Mają pozytywny stosunek do życia, wierząc w to, iż rzeczy z czasem ułożą się pomyślnie[1]. U chrześcijan ten „pozytywny” stosunek do życia jest konsekwencją ich wiary, a nie ludzkiego temperamentu czy okoliczności[2].

(Źródło- Wikipedia)




Podobno optymiści żyją dłużej, podobno osiągają sukcesy, podobno w życiu jest im łatwiej , a z pewnością są szczęśliwsi.
Skoro tak często ryzykujemy w sprawach, które mogą przynieść nam miażdżące konsekwencje to bycie optymistą z pewnością jest o wiele bardziej bezpieczne i mogące przynieść tylko dobro.
Często łapię się na tym, że pewne rzeczy łatwo wyprowadzają mnie z równowagi, górę bierze nade mną stres, niewyspanie czy ciągłe przeziębienia, które od października zeszłego roku wciąż mnie uwielbiają, zamiast myśleć o sobie to skupiam się na samozadowoleniu innych, wchodzę w różne pułapki związane z relacjami międzyludzkimi, przez co jestem w jakiś stopniu wypalona i odczucie mojej samotności sięga zenitu, poświęcam maksimum uwagi komuś, a gdy nie dostaję tego w zamian ( tutaj zachęcam przeczytanie poprzedniego felietonu) wchodzę w niezadowolenie – co prawda jest ono już teraz wielkości ziarnka piasku ale nadal uwiera lub mieszam w ciągu dnia smutek z euforią, a to zdecydowanie nie jest na co dzień dobre.



Wiadome jest to, że każdy z nas ma prawo do gorszego dnia ale nie może być tak, że pozytywny dzień jest walką, a nie przywilejem, który jest zależny tylko i wyłącznie od nas samych, a nie od innych ludzi, których tak naprawdę nie interesuje to jakie towarzyszą nam emocje w danym momencie.

Dodatkowo jestem zwolenniczką „czarnego humoru”, bawi mnie „ból istnienia Schopenhauera” i pesymistyczne dowcipy dają mi wiele radości więc tym trudniej będzie mi wpaść w sidła optymizmu- oczywiście czarny kolor na zawsze pozostanie moim ulubionym i nadal będę się śmiać z żartów tego typu tudzież słuchać rzewnego łkania Nicka Cave'a i popadać od czasu do czasu w artystyczną melancholię, bo jeśli czytacie moją poezję jest ona dość wyważona lecz zawsze znajdziecie w niej odrobinę smutku lub przygnębienia- taka ona już jest i najprawdopodobniej pozostanie.




Dzisiaj jest dwudziesty piąty maja – czwartek, czeka mnie bardzo intensywny weekend i długo zastanawiałam się nad tym czy zacząć test od jutra czy też od nowego tygodnia, który będzie jeszcze bardziej intensywny.
Stwierdziłam jednak, że z tym testem jest jak z dietą czy rzucaniem palenia- zawsze odkładanie na później nie daje oczekiwanych rezultatów, a im później tym gorzej.
Dziś już połowa dnia prawie za pasem więc zbieram siły na jutrzejszy pierwszy dzień optymizmu.
Jestem bardzo ciekawa co z tego wyjdzie i jedyne co mogę napisać na początek to fakt, iż z pewnością będzie dobrze – pozytywne nastawienie do podstawa.



Trzymajcie za mnie kciuki i zachęcam Was do śledzenia mojej siedmiodniowej drogi ku dążeniu do emocjonalnej równowagi i szczęścia.


Marta Laura Rz.

sobota, 13 maja 2017

Poczucie obowiązku czy naturalna chęć oczekiwań..?

Nasze oczekiwania często są deptane przez życie.

Myślimy, że skoro my postąpilibyśmy w danej sytuacji tak, to inni również powinni by tak postąpić, że skoro my nie wierzymy w brak czasu, to ktoś powinien znaleźć nawet chwilę by uświadomić nas, że o nas pamięta, że nie pracowalibyśmy na takich warunkach , na jakich pracuje ktoś i rzucilibyśmy to w cholerę i tak dalej... 
Można by podać niezliczoną ilość przykładów ale nie ma to najmniejszego sensu.
Warto jednak zastanowić się nad tym, co zrobić aby oduczyć się lustrzanego odbicia naszych oczekiwań albo choć trochę je złagodzić.



Każdy z nas zna to koszmarne uczucie gdy czujemy się zawiedzeni czyimś zachowaniem,a najbardziej gdy jest to osoba, która jest nam bliska. 
Odczuwamy wtedy żal, smutek, a nawet w naszą duszę wkradają się pretensję.
I tutaj warto zadać sobie pytanie- jakim prawem mam do kogoś żal, że nie postąpił tak jak tego oczekiwałam/em..?
Nieistotne jest to jak Ty sam/ sama byś postąpiła, istotne jest to dlaczego tak bardzo boli Cię fakt,
że ktoś zrobił coś inaczej niż tego chciałaś/ eś.

Jest na to kilka sposobów. 
Wymagania które stawiamy wobec samych siebie przekłada się na relację między ludzkie więc jeśli wobec siebie będziemy bardziej wyrozumiali, to dzięki temu inni nie dostaną aż tak od nas w kość. Warto też pomyśleć, o tym, że jeśli ktoś oczekuję czegoś względem nas, a sam nie spełnia wobec nas najprostszych oczekiwań to doskonałą ochłodą dla naszych rozstrojonych nerwów będzie dystans. Dodatkowo nic nie działa lepiej na pozbycie się napięcia związanego z rozczarowaniem niż zmierzenie się z przeszłością- pomyślcie o tym ile razy Wy daliście plamę.



Jednak najgorsze nadchodzi wtedy, gdy robimy coś z poczucia obowiązku choć wcale tego nie chcemy. Spełniamy zachcianki i wtapiamy się w czyjeś oczekiwania by dać radość i satysfakcję drugiej osobie, a niestety często działa to negatywnie na całość relacji.


Wobec oczekiwań warto znaleźć złoty środek – wymagać z dystansem, spełniać z głową, wtedy z pewnością osiągniemy emocjonalne yin yang.  


Marta Laura Rz.