poniedziałek, 23 stycznia 2017

Apatia nabyta - czyli co czuje człowiek bez emocji.

Obudziłam się pewnego ranka i przy parzeniu kawy stwierdziłam zupełnie bez emocji ,
że nic na mnie już nie działa.
A może to ja nie pozwalam sobie na działanie..?
Nie potrafię wzruszać się tak jak dawniej, zaciskam w pięściach emocje, 
odkładam wzdychanie na później i nawet nie chcę myśleć o tym aby z moich oczu popłynęła jakakolwiek łza.



Zima za oknem, zima we mnie, chłód, kostki lodu w funkcjonującym ciele, nic więcej.
Jedynie odczuwam od czasu do czasu motywującą irytację, nie odbieram tego ani pozytywnie ani negatywnie- to po prostu we mnie jest.
Czy człowiek może uodpornić się na odczuwanie?
Jeśli tak, to z jakich przyczyn?
To pytanie dość błahe , w większości przypadków sytuacje, które spotkały nas w życiu doprowadzają do takiego stanu. 
Nasza psychika myśli sobie, że skoro tyle cierpienia zaznała, tak wiele już odczuła i zobaczyła to nic jej nie zdziwi ani nie złamie.


Niestety jest to tylko gruba otoczka tego co kryje się pod warstwą pozorów.
Teoretycznie im więcej negatywnych rzeczy daje nam los tym bardziej powinniśmy być silni i niezależni, a stajemy się martwi w środku.
Pod wpływem braku wrażliwości czy przyzwyczajenia do sytuacji patowych nasze kolejne wybory stają się następnymi błędami, których nie powinniśmy powielać.
Czy można nauczyć się odczuwać na nowo..?
Czy to jak jazda na rowerze i po długiej przerwie na początku jest niepewnie i niestabilnie ale tego się nie zapomina?
Boimy się czuć.
Strach przed emocjami, które towarzyszą nam w danej chwili jest zbyt intensywny i paraliżujący.
Idziemy więc na łatwiznę, tzn. podświadomie wybieramy apatię.
To przecież o wiele wygodniejsze, ekonomiczne względem odczuwania, mniej wymagające i całkiem proste.

Tylko czy dla nas do końca bezpieczne..?
Niektórzy ludzie lubują się w cierpieniu więc dla takiego typu człowieka lepszym wyborem jest apatia choć oczywiście to kwestia sporna.
Możemy też przechodzić okres apatyczności, która jest nam zwyczajnie w świecie potrzebna aby pozbierać się lub wziąć się w garść i znaleźć w sobie spokój ducha.
Chodzi o to aby ze swojej nadmiernej empatii wpaść w apatię i znaleźć w tym złoty środek.
Nie odczuwać za bardzo ani za mało.
Człowiek całe życie poszukuje siebie, układa swoje doświadczenia w jakąś logiczną dla niego całość, próbuje żyć w zgodzie ze sobą i swoimi zasadami, a etap apatyczności być może jest jakimś elementem z całej tej układanki jaką jest życie.
Odpowiedzi jest wiele, musimy tylko wybrać odpowiednią dla nas.


Życzę Wam spokojnej nocy.

wtorek, 17 stycznia 2017

Zimna kawa,noc i pożądanie- czyli odgrzebane opowiadanie.

Dobry wieczór moi mili.

Dziś krótkie opowiadanko z serii tekstów, które gdzieś sobie leżały, zostały przeze mnie znalezione i wskrzeszone,
Z racji, iż  to opowiadanie jest "odgrzebane" nie mam pojęcia i nie pamiętam w jakim okresie czasu zostało napisane także nie określę daty jego powstania.



Dla umilenia czytania polecam przygotować gorącą herbatę, przygasić światła i jeszcze włączyć :
Cigarettes After Sex - K ;)




Życzę przyjemnej lektury :)

Kawa i pożądanie

Nie zniosę kolejnej smutnej kawy w nocy.
Gdybym mogła teraz tak po prostu wyjść z tego cholernego, pustego mieszkania i przyjść do ciebie. Szlag! Przecież nie wiem nawet gdzie mieszkasz… 
Jakże to smutne-pomyślałam i zajrzałam do lodówki z nadzieją iż znajdę tam jeszcze trochę wina w butelce. Na moje nieszczęście wina nie starczyło nawet na porządny łyk. 
Szczytem desperacji byłoby to gdybym sięgnęła po wódkę, którą dostałam w nietrafionym prezencie od najlepszej przyjaciółki. 
Nie lubię tego typu alkoholu, a moja desperacja woli umrzeć niż się nabzdryngolić. 
Dotyk, smak,zapach,zaprzeczanie, cisza w słuchawce i grzeszne myśli przed ekranem przypominają lekkość tamtych dni.
Mogłabym dać mu wszystko. 
Poczucie prawdziwej męskości, zrozumienie, gromadkę dzieci, ciepło domowego obiadku, fantastyczny seks i zgodną z naszymi oczekiwaniami swobodę. 
Kończę zimną już i jeszcze bardziej smutną kawę. 


Zapalam papierosa mimo iż rzuciłam palenie pięć miesięcy temu. 
Coś się jednak ostało po starym nawyku- pomyślałam odpalając fajkę. 
Wypuściłam powolnie dym z ust i wyszłam na balkon.
Czerń nocy otulała swym aksamitem niebo, a żar papierosa zakłócał tę czerń.
Pragnęłam jego ust… 
Zagasiłam papierosa nawet nie w połowie i udałam się do mej sypialni.
Kilka świec rozświetlało niewielki ale przyjemny jak dla mnie pokoik.

I tak mam ochotę na niego. 
Czemu sama siebie oszukuję- pomyślałam i położyłam się na łóżku. 
Chciałabym żeby mnie dotykał… Całował moje całe ciało… 
Aby był tak blisko jak jeszcze nigdy nie był…. 
Myśląc o tym zamknęłam oczy, a moja dłoń powędrowała na szyję. 
Powoli i delikatnie zsunęła się przez dekolt w dół. 
Przygryzłam delikatnie dolną wargę i otworzyłam oczy. 
Czas na zimny prysznic moja droga- z tą myślą wstałam, zgasiłam świecie i udałam się do łazienki z nadzieją iż ostudzę swój temperament.   





  Marta Laura Rz.