Obudziłam się pewnego ranka i przy parzeniu kawy stwierdziłam zupełnie bez emocji ,
że nic na mnie już nie działa.
A może to ja nie pozwalam sobie na
działanie..?
Nie potrafię wzruszać się tak jak
dawniej, zaciskam w pięściach emocje,
odkładam wzdychanie na
później i nawet nie chcę myśleć o tym aby z moich oczu popłynęła
jakakolwiek łza.
Zima za oknem, zima we mnie, chłód,
kostki lodu w funkcjonującym ciele, nic więcej.
Jedynie odczuwam od czasu do czasu
motywującą irytację, nie odbieram tego ani pozytywnie ani
negatywnie- to po prostu we mnie jest.
Czy człowiek może uodpornić się na
odczuwanie?
Jeśli tak, to z jakich przyczyn?
To pytanie dość błahe , w większości
przypadków sytuacje, które spotkały nas w życiu doprowadzają do
takiego stanu.
Nasza psychika myśli sobie, że skoro tyle cierpienia
zaznała, tak wiele już odczuła i zobaczyła to nic jej nie zdziwi
ani nie złamie.
Niestety jest to tylko gruba otoczka
tego co kryje się pod warstwą pozorów.
Teoretycznie im więcej negatywnych
rzeczy daje nam los tym bardziej powinniśmy być silni i niezależni,
a stajemy się martwi w środku.
Pod wpływem braku wrażliwości czy
przyzwyczajenia do sytuacji patowych nasze kolejne wybory stają się
następnymi błędami, których nie powinniśmy powielać.
Czy można nauczyć się odczuwać na
nowo..?
Czy to jak jazda na rowerze i po
długiej przerwie na początku jest niepewnie i niestabilnie ale tego
się nie zapomina?
Boimy się czuć.
Strach przed emocjami, które
towarzyszą nam w danej chwili jest zbyt intensywny i paraliżujący.
Idziemy więc na łatwiznę, tzn.
podświadomie wybieramy apatię.
To przecież o wiele wygodniejsze,
ekonomiczne względem odczuwania, mniej wymagające i całkiem
proste.
Tylko czy dla nas do końca
bezpieczne..?
Niektórzy ludzie lubują się w
cierpieniu więc dla takiego typu człowieka lepszym wyborem jest
apatia choć oczywiście to kwestia sporna.
Możemy też przechodzić okres
apatyczności, która jest nam zwyczajnie w świecie potrzebna aby
pozbierać się lub wziąć się w garść i znaleźć w sobie spokój
ducha.
Chodzi o to aby ze swojej nadmiernej
empatii wpaść w apatię i znaleźć w tym złoty środek.
Nie odczuwać za bardzo ani za mało.
Człowiek całe życie poszukuje
siebie, układa swoje doświadczenia w jakąś logiczną dla niego
całość, próbuje żyć w zgodzie ze sobą i swoimi zasadami, a
etap apatyczności być może jest jakimś elementem z całej tej
układanki jaką jest życie.
Odpowiedzi jest wiele, musimy tylko
wybrać odpowiednią dla nas.
Życzę Wam spokojnej nocy.





